WYCIECZKA ZDZIŚKA I BEATY KRYSIAK
CHOJNICE WRZESIEŃ 2012
Gdzie na wycieczkę się wybrać gdzie na urlop, odwieczny problem . W tej chwili modne są wyjazdy w ciepłe kraje tam gdzie nas jeszcze nie było, zobaczyć piramidy, pochodzić po wyspach wulkanicznych, ponurkować w Adriatyku itp. a zapominamy o naszym kraju, mamy przecudne nasze mazury, góry i nie tylko Tatry , ale Bieszczady, góry Świętokrzyskie , przepiękne Karkonosze, Beskid Żywiecki i oczywiście nasz Kiełpiniec któremu nic nie dorówna . Kilka dni temu otrzymałem wiadomość i zdjęcia z wycieczki do Chęcin, od Zdzisława i Beaty Krysiaków którzy nie tak dawno wstąpili w związek małżeński w Brwinowie k/ Warszawy, gdzie miło było mi gościć na ich ślubie i uczcie weselnej i tu miłe zaskoczenie jak dla mnie, wybrali Góry Świętokrzyskie na odpoczynek po ślubie, dobre buty, kurtka przeciw deszczowa i w góry wypoczynek aktywny , góry,przyroda ,spacery cisza i miłość. Jest to kolejna wyprawa Zdzisława i Beaty po Polsce i zapewne nie ostatnia. ,, Cudze chwalicie swego nie znacie” znane przysłowie ale tak jest , szukamy pięknych terenów na wypoczynek ,a mamy je pod nosem.Wierze że wrócą czasy , pieszych wycieczek , jazda autostopem, dzwięk gitary przy ognisku gdzie wszyscy nucą piosenkę Beata, czy Żółty Jesienny Liść, gdzie w Kiełpińcu wieczorami tętniło życiem nad jeziorom , cz na przystanku autobusowym, wierze ze tak, na koniec pozdrowienia dla was Zdzichu i Beato , czekam na następne relacje z waszych wycieczek po Polsce i nie tylko. Borys
Chce przedstawić zdjęcia z pieszej wycieczki do kapliczki na dębie w naszym lesie w Kiełpińcu
Zdzisław Krysiak 18.12.2011r
przedstawia admin Borys w imieniu Zdzisława Krysiaka
Pierwsze zdjęcie przedstawia drogę prowadzącą do wsi Kiełpiniec od strony gminy Sterdyń, zabytkową aleje Lipową.
W połowie alei lipowej skręcamy w lewo w leśną drogę przy krzyżu
Przed wysokim lasem skręcamy w prawo i leśną drogą prosto w stronę wielkiego dębu
Nasz dąb a na nim kapliczka i obrazek wrośnięty w drzewo ,patrz wysoko, miejsce owiane legendami , sięgające czasów Carycy Katarzyny
to jest własnie wrośnięty obrazek Matki Boskiej, już mało widoczny
foto dnia 18.12.2011r Zdzisław Krysiak
zapraszam na forum http://kielpiniec.pl/forum/viewtopic.php?id=11
———————————————————————————————————————————————–
BUG I PODLASIE
W pierwszy weekend sierpnia pojechaliśmy nad Bug. Nad Bug trzeba pojechać od czasu do czsasu, bo nad Bugiem jest pięknie i dziko. Trasa była już trochę przetarta, bo parę miesięcy temu Marek z Zabłem wybrali się w te okolica na poszukiwnie wiosny. Moża więc powiedzieć, że wyruszyliśmy „śladami bohaterów Przedwiośnia” (haha, ciekawe ilu licealistów trafi na ta stronę szukając gotowego wypracowanka), Żeromski jednak nie miał z tym nic wspólnego (szukajcie więc dal
Lato roku 2007 było deszczowe, więc deszcz na stacji w Chełmie gdzie wysiadaliśmy specjalnie nas nie zaskoczył. Wedle prognozy miało padać do 13:30 więc nie zawracaliśmy sobie głowy kapiącą z góry wodą, nawet dla pewnej równowagi zapewniliśmy sobie wodę od dołu zagłębiając się w bagno w rezerwacie Brzeźno. Trzeba powiedzieć że bagienko było bardzo przyjemne, głębokie do kolan, ale niezbyt grząskie i nie błotniste, z przyjemnym, miękkim, roślinnym dnem (nie wziąłem klapek więc sobie mogłem stopami pomacać dokładnie).
Chociaż o 13:20 kiedy to w strugach deszczu oglądaliśmy dąb Bolko nic nie zapowiadało polepszenia pogody, już 10 minut później (zgodnie z prognozom) zjeżdżaliśmy ku nadbuża?skim łąkom przy niebie jeszcze pochmurnym ale już nie płaczącym.
Nadbuża?skie łąki to jest nasz narodowy rowerowy skarb. Na szczęście nikt o tym nie wie, ale jak dla mnie te rozległe przestrzenie i ta bliskość dzikiej, nieuregulowanej rzeki to jest przeżycie jakiego przynajmniej raz do roku doświadczyć muszę. Bug jest po prostu boski. Pachniało niedawnym deszczem, skoszonymi łąkami, sianem. Jechaliśmy tak sobie łąkami, potem po wale w wysokiej trawie, trochę przez las i znowu przez łąki… Dróżkami, ścieżkami, bezdożami… Potem Bug został z tyłu, minęliśmy Sobibór i walcząc z piachem na niebieskim szlaku dotarliśmy do Luty i dalej do Żdzarki. Tam u byłego oficera nabraliśmy wody i przekonaliśmy się po raz kolejny że wojsko to jednak nie dla nas. Gość był trzeba przyzanć bardzo sympatyczny i w ramach tej sympatii uraczył nas licznymi przekle?stwami i kilkoma sprośnymi dowcipami.
Spaliśmy na miłej polance w młodniku, komarów
Szlak Partyzantów w tymże Parku nie do ko?ca nadawał się do uprawiania turystyki rowerowej, ale to „nie do ko?ca” zwykle ma swój klimat, bro? Boze nikomu nie odradzam. Współczuliśmy tylko trochę tym partyzantom tego wiecznego błota, pokrzyw i chaszczy. Trochę sie pogubiliśmy, ale w ko?cu analizując skład chemiczny kory na drzewach (tak, 50 lat temu ktoś tu rysował szlak) udało nam się odnaleźć i przez kolejne, tym razem „oznakowane” chaszcze i pokrzywy dotarliśmy do ko?ca naszej partyzanckiej przygody.
Kolejnym celem, początkowo nie planowanym, chociaż podlasko naturalnym była rodzinna miejscowość Andrzeja – Derewiczna. Zanim tam dotarliśmy czekały nas kolejne pola, lasy i drewniane domy ze zdobieniami i okienncami. Po 95 kilometrach dotarliśmy na rodzinne włości Andrzeja, zwiedziliśmy słynna pasiekę, z której miody jadaliśmy już wielokrotnie i po wykwintnym obiedzie z deserem wyruszyliśmy dalej, aby zako?czyć wyjazd na stacji w Międzyrzecu Podlaskim.
było bez liku, wstaiśmy koło szóstej i przez podlaskie pola podążyliśmy do Poleskiego Parku Narodowego.
- Andrzej Babicz
- Piotr Karaś [Karasek]
- Piotr Piłaci?ski [Piła]
zródło http://www.koloroweru.pl/
zródło http://www.koloroweru.pl/